Komentarze: 1
zatem wypadałoby coś napisać. spotkałam dziś tzw przypadkiem (nie wierzę w przypadki) moją sympatię sprzed pół roku. tylko sympatię bo skończyło się na kilkunastu randkach a w odpowiednim momencie wyszło szydło z worka że kolega ów nie jest mną tak zaabsorbowany jak ja nim, jednak robił dobrą minę do złej gry. rozumiem go, był samotny..też jestem zdolna do tego rodzaju gierek.
obracam się w świecie ludzi samotnych, którzy jakoś nie mogą się złączyć w wesołą gromadkę ludzi niesamotnych, bo albo jeden czuje się pokrzywdzony przez drugiego, albo widzi w kimś już tylko pajaca nie wartego zachodu, jak ja mam z owym byłym, sympatią..
nie. nie mam dzisiaj natchnienia do pisania..
dojeżdżam do szkoły autobusem spory kawał i często spotykam znajomych no i pytanie co słychać, które i ja oczywiście zadaję..najczęściej odpowiadam nic ciekawego albo po prostu nic
chciałabym pojechać na deskę
chciałabym śpiewać
Boże pomóż mi (tak wierzę w Boga, na razie w to że po prostu jest)